Lato - stawy
Nowy Rok 2016
Dzień Pracownika Socjalnego
Wycieczka do Wrocławia
Na polanie
Nordic listopadowy
Rajd rowerowy
Podsumowanie projektu
Rajd do ZOO
Sfajki1

Kultura

Konkurs literacki „Moje życie w czasie pandemii”

W.R włącz . Opublikowano w Kultura

 

W połowie września zaprosiliśmy osoby 60+ do udziału w konkursie literackim pt.: „Moje życie w czasie pandemii”. Niecierpliwie czekaliśmy na prace konkursowe, a gdy tylko nadeszły, przekazaliśmy je anonimowo do oceny jurorów. Na werdykt, nie ukrywam, czekaliśmy z wypiekami na twarzy. I wreszcie są... mamy wyniki! Wyobrażam sobie, jakie emocje towarzyszyły czytaniu prac, a zwłaszcza, wyłonieniu finalistów. Niełatwe jest ocenianie zapisu bardzo subiektywnych odczuć, jakie z pewnością towarzyszyły autorom, którzy podjęli się tego niełatwego tematu. Niemniej jednak, bazując na pewnych kryteriach, wyłoniono finałową trójkę. Zwycięzcami natomiast są wszyscy autorzy.

 

Poniżej publikujemy listę nagrodzonych i wyróżnionych uczestników z uzasadnieniem werdyktu:

1 miejsce – Pani Maria - praca pt.: „Podeszły wiek”, „Beńdzie dobże”

2 miejsce – Pani Liliana – praca pt.: „Koronawirus bez korony”

3 miejsce – Pani Bożena – praca pt.: „Korona Wirus”, „Jesień”

 

Serdecznie dziękujemy wszystkim uczestnikom za udział w konkursie i chęć podzielenia się z nami swoją historią z czasu pandemii. Trójce finalistów szczególnie gratulujemy, a wszystkich autorów zachęcamy do kontynuowania tej cennej formy zapisu rzeczywistości, która jak widać potrafi dawać świadectwo, ale i leczyć, bawić, i naprawiać zarówno autora, jak i czytelnika.

Z autorami skontaktowaliśmy się telefonicznie, by w sposób bezpieczny przekazać im nagrody książkowe, a prace publikujemy na stronie swarzedzkisenior.pl.

 

Beata Szczepaniak

Centrum Aktywności Seniora i Kluby Młodych Duchem w Swarzędzu

 

b 0 143 16777215 00 images CAS 30102020 flower 3324764 1920

 

odtI miejsce - Maria O - Bendzie dobze.odt

odtI miejsce - Maria O - Podeszly wiek.odt

Wędrówki z pomysłem

dwcho włącz . Opublikowano w Kultura

     Spacer to dobry relaks. Połączony z poznawaniem okolicy w towarzystwie kilku osób, staje się prawdziwą przyjemnością.

    Od niedawna mieszkam w Swarzędzu. Czerpię i chłonę również wiadomości od przewodniczek: klubowiczki p. Danusi i naszej instruktorki p. Małgosi. Pomysł połączenia spacerów na świeżym powietrzu z zgłębianiem wiadomości o naszym mieście Swarzędzu był trafiony. Wycieczki są krótkie, planowane na każdy tydzień. Dawka wiedzy jest dostosowana pod względem zarówno historycznym jak i tym praktycznym. Niezwykle żywotne są ciekawostki prozaicznie wspominane z perspektywy zamieszkałych do tej pory Swarzędzan.

     Dlatego z zainteresowaniem słucham na każdej trasie ciekawych anegdot o mieście z przeszłości i teraźniejszości. Już odbyło się kilka takich zajęć. Wszystkie były ciekawe.

D. Banaszczyk - KMD

wedrowki 1 wedrowki 2

 

„Beńdzie dobże”

dwcho włącz . Opublikowano w Kultura

     Moja lipa urosła do trzeciego piętra. Uwijają się tam gołębie, sójki, szare kruki i drobnica – sikorki, wróble. Dla wszystkich jest miejsce, a różnorodność nikomu nie przeszkadza. Zawsze mają coś do zjedzenia, i zaśpiewania. Nie interesują ich problemy ludzi.

     Już można wychodzić z domów po rozluźnieniu kwarantanny COVID-19. Zdjęliśmy maseczki, chodzimy do galerii, kin, pływalni. Ale poczucie zagrożenia zostało. Widzę ludzi w maseczkach, nawet w małych sklepach, w kolejkach stoją daleko od siebie.

     Więc znowu maluję sobie paznokcie na jaskrawo czerwony kolor, usta karminową szminką ,zakładam czerwone buty i idę kupić torebkę, w takim samym kolorze. Czerwień zawsze poprawia nastrój. Kojarzy się ze stabilnością, bogactwem i poczuciem bezpieczeństwa. W sklepach nie widzę żadnej, jakieś szaro-brązowo-bure. Nie podobają mi się. Ostatecznie wychodzę i od razu robi mi się weselej. Na słupie wisi plakat z napisem: Jeszcze wrócą piękne dni, a pod spodem czerwone serduszko.

     Zamyśliłam się. Przecież zupełnie niedawno wszyscy czuliśmy się bezradni i wystraszeni niewidzialnym wrogiem, który czaił się nie wiadomo gdzie. Baliśmy się mijających zbyt blisko ludzi. Maseczki , rękawiczki. Trzeba było się znowu czegoś nowego nauczyć, przyzwyczaić, pamiętać, Jak je zakładać, w jakiej kolejności i co z nimi zrobić wyrzucić, wyprać, prasować? Witaliśmy się łokciem, niektórzy z humorem stopą! Życie zaczęło toczyć się inaczej, w zupełnie innym rytmie, w izolacji, w domu, z najbliższymi. Spokojniej? Syn natychmiast chciał do nas przylecieć, robić zakupy, opiekować się. Podziękowaliśmy mu za troskę, napisał”... bardzo dziwne to uczucie, że nie mogę do Was przyjechać, że nic nie lata, ani nie jeździ, wkurza mnie to...” Jakiś tata w izolacji zauważył, że dzieci urosły; rodzina elegancko ubrana, słucha na kanapie w domu koncertu z tv. Rodzice wymyślają dzieciom różne zajęcia. Uczniowie„chodzą” do szkoły online. Niektóre rodziny nie mogą ze sobą wytrzymać, na małych powierzchniach mieszkalnych.

Moje życie niewiele się zmieniło. Zrobiłam porządki w szafach, posadziłam kwiaty na moich hektarach, na balkonie .I widzę, jak kolejny znajomy prosi sąsiadkę z parteru na bezkarny spacer z jej pasem. Cicho wszędzie, pusto. Pilnuję rytmu dnia, kiedy zakupy, gotowanie, posiłki, drobne przyjemności, spacery. Codziennie wychodziłam nad jezioro, mimo że nie wolno. Mąż ciągle mnie ostrzegał, żebym nie pyskowała policjantom.

Jak można się zarazić w przyrodzie, nad wodą, w parku, na promenadzie?? Do lasu też nie można było wejść,bo tam myśliwi polowali na wirusa.Czytałam Dekamerona Boccaccia. Świetna książka mówiąca, jak w czasach zarazy,można umilić sobie czas wymyślając różne historyjki obczajowe w czternastowiecznej Italii. Doszłam do wniosku, że zachowania ludzi niewiele zmieniły się od tamtego czasu. W Miłostkach Archanioła czytam „...głosem pokornym proszą o pieniądze, gromko natomiast i twardo obwiniają innych o występki, które sami popełniają”.

Czytałam o 81-letnim Mauro Morandi, nauczycielu, który od 30-stu lat żyje na bezludnej wyspie Budelli ( Morze Śródziemne). Dziwi się ,że ludzie nie mogą wytrzymać ze sobą. W samotności. Muszą gdzieś wyjeżdżać. Czyta książki filozoficzne i uważa, że najlepsza podróż to jest ta w głąb siebie. Bycie w harmonii ze sobą, daje prawdziwe szczęście a kwarantanna daje szanse każdemu, żeby przewartościować życie i być bliżej natury.

Koronawirus zatrzymał nas. To teraz wróciliśmy do normalnego życia, bez gonitwy, szarpaniny, bez konieczności zrobienia czegoś na wczoraj. Tylko brakuje życia towarzyskiego, spotykania się, bliskości. Znajome codziennie o określonych godzinach dzwonią do siebie, opowiadają o swoich lękach, bezradności, trudach samotnego, często życia. Insruktorki OPS-sów, przesyłali linki do różnych atrakcji, żebyśmy się nie czuli samotni. Dzwonią, pytając z troską, jak się czujemy, czy czegoś nam nie trzeba. Aktorzy też proponowali różne występy w Internecie, m.in. Artur Barciś recytował piękny, dowcipny wiersz, poprzez którego zachęcał nas do pozostania w domu.

Apel profilaktyczny

Gdy po miastach krąży wirus, nie zachowuj się ,jak świrus

Tylko zmuś się do wysiłku - siedź na tyłku,

Choć przyroda słonkiem nęci, fauna ćwierka kwitną chęci,

Chociaż myśli masz najgłupsze - siedź na kuprze,

Choć nie słychać żadnych kroków, na ulicach brak jest tłoku

Więc ty mógłbyś wyjść w zasadzie - siedź na zadzie.

Czyś jest młody, czyś jest stary, czy stanowisz, fragment pary,

Solo, czy też w większej grupie - siedź na dupie.

No i mieliśmy izolację.

     Nagle zdaliśmy sobie sprawę z kruchości naszego życia. Jesteśmy śmiertelni i umieramy, niezależnie od tego, czy możemy uciec przed wirusem do swojego wielkiego domu na wieś, czy zostajemy w bloku. Covid -19 nie wybiera.

     Wydawało się nam, że możemy zapanować nad Naturą, możemy ją bezkarnie eksploatować, ale ona upomniała się o swoje prawa, zsyłając nam zarazę. Może po to, żeby się zastanowić: czego mamy się z tej sytuacji nauczyć, jakie wnioski wyciągnąć, co przemyśleć. Jesteśmy cząstką przyrody i ona obejdzie się bez człowieka, ale człowiek bez niej nie. Przyroda przypomniała, jak bardzo oddaliliśmy się od Natury i jak bardzo jesteśmy zależni od siebie nawzajem.

    Nagle poczuliśmy się przerażeni ilością zachorowań, Ale służba zdrowia stanęła na wysokości zadania i leczyła chorych skromnymi środkami, jakie

miała, narażając się na zarażenie, padając z przemęczenie ,chorując. Bali się wracać do swoich domów, żeby nie zarażać swoich najbliższych.

      Nagle pojawiły się w ludziach lęki o siebie, które wyrażały się, różnymi atakami na lekarzy, pielęgniarki, ratowników medycznych. Zapomnieli, że ci sami ludzie mogą nam uratować życie. Ale też zrodziła się oddolna solidarność. Ludzie zaczęli spontanicznie szyć maseczki dla szpitali, dla najbliższych, znajomych. Powstała maseczkowa rewia mody. Z różnych tkanin szyto sobie maseczki, nawet pod kolor ubrania. Dziękowano w różnych formach służbie zdrowia za leczenie w zwalczaniu zarazy: ktoś zorganizował podziękowanie na balkonach w formie klaskania o określonej godzinie. Parę osób odstąpiło swoje mieszkania lekarzom, pielęgniarkom, którzy nie chcieli ,narażać swoich najbliższych na chorobę. Sąsiędzi dziękują mieszającym obok pracownikom służby zdrowia za poświęcenie i odwagę w ratowaniu życia chorym na koronawirusa, ktoś przynosi jedzenie. Rodzi się wspólnota, chęć pomagania słabszym od nas. Na klatkach schodowych pojawiają się różne ogłoszenia: „Drodzy Seniorzy! jeśli w związku z koronawirusem wolicie nie wychodzić z domów, zapukajcie pod nr77. Chętnie zrobimy Wam zakupy, pójdziemy do sklepu, po lekarstwa.” Inne ogłoszenie oglądałam na Fb, ktoś zaprosił sąsiadów, żeby zrobić sąsiedzką galerię, ponieważ nie można było wychodzić z domów, do muzeów, kin. Pojawiły się piękne rysunki, które rozweselały ludzi w drodze do sklepów. Jeden z nich zapadł mi w serce. Na kartce papieru dziecko namalowało tęczę i podpisało: Beńdzie dobże. Bardzo dużo jest takich inicjatyw. Przywracają wiarę w ludzi, wskrzeszają wspólnotę, kreatywność i chęć pomagania innym, słabszym od nas.

     Ciągle zastanawiam się czego mamy się jako ludzie nauczyć z tej pandemii, zrozumieć, przemyśleć. Po niej nic nie będzie takie same, Rodzi się nowa rzeczywistość, nowy świat. Jaki? Kto to wie ?

                                                       

Maria Orwat

Historia pewnej fotografii

dwcho włącz . Opublikowano w Kultura

        Odwiedziłam niedawno Nowy Dwór Gdański – stolicę Żuław, w którym spędziłam dzieciństwo. Wędruję po ulicach i z sentymentem wspominam minione dni. Wszystko się zmieniło. Zniknęły podwórka, płoty, ogrody. Na ich miejsce pojawiły się ulice. Zabytkowe domy na ul Sikorskiego, ograbione z intymności zieleni, stoją samotnie. Żadnej znajomej twarzy. Za zwodzonym zabytkowym mostem, nowoczesna fontanna, z podświetloną, wytryskającą wodą. Szkoda, że zburzono starą też zabytkową, otoczoną kamiennymi murkami z grubymi łańcuchami. Zniknęła gdzieś dusza tego miasteczka. Źle pojęty postęp zdegradował go do bylejakości. Wędruję na ul. M. Kopernika. Stoi tam spichlerz z pruskiego muru, z końca dziewiętnastego wieku. Teraz znajduje się tam placówka kulturalno- muzealna, odbudowana przy wsparciu finansowym UE. Obok spalony dom straszy zwęglonymi oknami. Małe przycupnięte zabytkowe domki dodają uroku starej ulicy, wyłożonej kiedyś kocimi łbami. Byłam w tych pomieszczeniach. Przypominam sobie stare wysokie progi i przysłowie, które po raz pierwszy tam usłyszałam: ”za wysokie progi na twoje nogi.”

        Idę dalej, w podwórku mały, stary dom, też z pruskiej cegły. Mieszkała tam moja koleżanka, z którą chodziłam razem do przedszkola. Może zajrzeć, mieszka tam jeszcze? Dzwonię do drzwi, czekam, nikt nie odpowiada, idę za dom, pamietam, że był ogród nad Tugą (rzeka, która przepływa przez Nowy Dwór). Nikogo w nim nie ma, jakiś pies szczeka. Chcę odejść, ale nagle widzę, że jakaś babka zakłada firany w oknie. Przez moment patrzę i poznaję: Krysia Serwin mówię z radością. Znalazłam koleżankę z przedszkola. Pani z okna patrzy zdezorientowana; zaraz przyjdę-mówi. Więc czekam.- Kim pani jest-pyta.- Proszę zgadnąć. Patrzy na mnie i zastanawia się; po chwili mówi- Marysia Rakowska! Poznała mnie po tylu latach! Zaprasza do domu, na korytarzu wiszą piękne portrety. Patrzę z zachwytem. Sama je rysowałam odpowiada na nie zadane pytanie. Tyle słów ciśnie się na usta, nie wiem, o co najpierw zapytać. Gospodyni robi kawę, wyjmuje ciastka, później otwiera komputer i pokazuje zdjęcie z przedszkola,( nawet nie powiem, sprzed ilu lat). Przyglądam się fotografii. Widzę sześcioletnie dzieci w ogródku z dyplomami w rączkach. Dyplomy ukończenia przedszkola ,ozdobione są wycinankami kaszubskimi. Kwiatki granatowo-żółto-czerwone i zielone listki. Teraz ten motyw jest teraz bardzo modny. Z lewej strony stoi pani Stasia, z prawej pani Marciniakowa (kierowniczka) i dzieci: między chłopcami Mańkiem Sz. i Wojtkiem Z. stoi Krysia Serwin w sukience w groszki, które uszyła jej mama. Dziewczynka uważała, że sukienka jest za krótka i ciągle ją obciągała. Bardzo lubiła chodzić do przedszkola, codziennie. W niedzielę zostawała w domu. Poznawała, że jest niedziela, bo wtedy mama zakładała jej tęczowe kokardy przeznaczone tylko na święta. Raz poszła w niedzielę do przedszkola pochwalić się kokardami i siedziała na schodach czekając na otwarcie. Po bardzo długim czasie odnalazła ja mama. Koło Wojtka Z. stoi Jadzia S., następnych dwóch dziewczynek nie rozpoznałyśmy. Czwarta od prawej to Irka M. chodziłam się z nią kąpać nad Tugę, tata był kolejarzem, bardzo surowy. Koło niej ruda Wiesia K. Była śliczna, miała grube, gęste włosy i mieszkała na ul Morskiej. Następnej dziewczynki nie rozpoznałyśmy. Na końcu najmniejsza, najdrobniejsza dziewczynka to Marysia Rakowska. Dlaczego jestem bez kokard, wianka - nie wiem, nie pamiętam. Ale pamiętamy piosenkę, która towarzyszyła nam na zakończenie i rozpoczęcie roku szkolnego:(Ćwierkają wróbelki, od samego rana; ćwir, ćwir dokąd idziesz Marysiu kochana... A Marysia na to śmiejąc się wesoło, szkolny rok się zaczął, więc idę do szkoły..).

         Przyglądamy się fotografii i odżywają wspomnienia: wszystkie dzieci ustawione w kolejkę, przed nimi pani z wielka butelką tranu. Każdy przedszkolak wypija obowiązkowo olej z jednej łyżki dla wszystkich, nikt nie protestował, nie wolno było. Bardzo smakowało nam kakao i lejący się kisiel pity z blaszanych kubków. Dostawaliśmy paczki świąteczne w szarych, papierowych torebkach, od Gwiazdora. Ja niestety nie zjadłam niczego. Nie zdążyłam. Tańczyłyśmy z Krysią polkę na występie:( A ta lalka ta Krystynka ślicznie polkę tańczy, za nią biegnie Ernestynka...Jedna druga trzecia lala, każda uśmiechnięta, Tak się cieszą i radują, że dziś mają święta la, la...) W tym samym czasie, gdy występowałam, moi bracia Jędrek i Jacek, którzy przyglądali się z naszą mamą, tańcom - zżarli mi całą zawartość paczki, nic dla mnie nie zostało!!! Wtedy słodycze były rarytasem.

         Przypomniałam sobie moje zdziwienie, jak można inaczej narysować dziecko; ja rysowałam tak: kółko to głowa, a kreski to tułów ręce i nogi. Ktoś obok mnie rysował inaczej: kółko to też głowa, tułów trójkąt, a kreski ręce, na końcu pięć patyczków -palców! Olśnienie!!! Tak później rysowałam, ale jeszcze dodałam kreseczkę - szyję.

     Przypominamy sobie zabawy podwórkowe: np.: jazda na beczkach. Stawało się na nich, wprawiało dreptaniem w ruch i jechało. Czasem beczka sama „dostawała skrzydeł” i jechała za szybko, wtedy zeskakiwaliśmy, ona turlała się sama, gdzie chciała. Albo gonienie za zardzewiałym kołem od roweru, bez szprych. Wkładało się jakiś pręt żelazny, albo wypożyczony z jakiejś kuchni pogrzebacz na felgę i pchało się koło. Hałas był straszny. Koło i beczka podskakiwały na kocich łbach, a my musieliśmy bardzo uważać, żeby i beczka, i koło jechały prosto.

        Krysia wspomina, jak biegałyśmy po naszym domu, po pokojach, po przepastnym strychu, a potem po ogromnym podwórku. No i o szopie, na sianie, skakałyśmy ile się da. Jej mama pracowała, a moja się nią opiekowała. Przypomniała mi dom Basi Ł., a w nim rozsuwane drzwi, które się „chowały w ścianie”. Chowały się same w ścianie! Była tym zjawiskiem tak zafascynowana, że nie mogła usnąć, a w nocy śniło jej się, że przez nie przechodzi i staje się królewną.

      Oj, wspomnienia, coraz głębsze, wyraźniejsze, bardziej kolorowe z zapachami rzeki, tataraku, łąki, siana i lęku, zatrwożenia. Jak wracałyśmy z przedszkola, chodziłyśmy na cmentarz ewangelicki. Rosły tam kwiaty wiosenne, śnieguliczki, pierwiosnki, niezapominajki (są to kwiatki z bajki, rosną nad potoczkiem, patrzą łzawym oczkiem). Gdy jedziemy łódką śmieją się cichutko i szepczą tak skromnie, nie zapomnij o mnie). Nawet nam do głowy nie przyszło, żeby je zrywać. Chodziłyśmy cichutko między grobami, ostrożnie, żeby nie zakłócać spokoju i zachwycałyśmy się kwiatami. Cmentarz zlikwidowany.

     Odżywają inne wspomnienia, pytam, jak minęło Ci życie? - Przedszkole, szkoły, praca, emerytura wszystko w Nowym Dworze Gdańskim.” Pracuję na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, Który powstał w 2014r. przy Żuławskim Ośrodku Kultury w celu pobudzania aktywności intelektualnej, fizycznej i społecznej osób starszych z gminy. UTW założyli burmistrz NDG Jacek Michalski, dyrektorka Żuławskiego Ośrodka Kultury, Monika Jastrzębska- Opitz oraz kanclerz Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku Emilia Michalska.  Prowadzę tam gimnastykę z relaksacją, a z dziećmi w Ośrodku Kultury, zajęcia teatralne. Niedawno miały występ, były bardzo przejęte, ja też, fajnie wypadło”.

Czas ucieka muszę wyjechać, umawiamy się na następne spotkanie. Ale zaraza pokrzyżowała plany. Wszyscy siedzą w domach. Życie jest rzeczywiście nieobliczalne. Dzwonię do Krysi Binert, pytam, jak się odnalazła w tym trudnym czasie. Prowadzi gimnastykę on line w UTW i szyje z pięćdziesięcioma osobami maseczki dla szpitala w Nowym Dworze Gdańskim. Zastanowiłam się. Ile senior musi się jeszcze nauczyć i mieć odwagę, żeby sprostać i potrzebom, i czasom, w których żyje! Jaki musi być elastyczny! Gratuluję Krysiu.

      Patrzę któryś raz na fotografię. Z rąbkami. Przyglądam się dzieciom. Zupełnie inne niż współczesne. Jak potoczyły się ich losy? Gdzie są teraz? Może rozpoznają siebie? Napiszą? Zadzwonią?

     Z okazji Międzynarodowego Dnia (Dużego i Dojrzałego) Dziecka życzę wszystkim Seniorkom i Seniorom zdrowia, a reszta to mały problem.

     A może ktoś jeszcze podzieli się swoimi wspomnieniami, przyśle zdjęcie? Zapraszamy

     Maria Orwat

wspomnienia przedszkole marysiaorwat 1

Impreza w CAS senior

dwcho włącz . Opublikowano w Kultura

      W piątek, 28 lutego br.  w Centrum Aktywności Seniora miało miejsce ciekawe spotkanie. Po informacjach wprowadzających głównego reżysera imprezy Mai Olejnik (aktorki i instruktorki prowadzącej oba występujące zespoły teatralne) na scenę wkroczyła Grupa Teatralna Z UKOSA, której członkinie zaprezentowały krótki spektakl „Jak to w życiu”.

     Akcja działa się na  bazakru, bo tam można spotkać każdego, kupić ładną bluzkę, pójść na kawę, wysłuchać problemów z nowym mieszkaniem, z poszukiwaniem najlepszej diety na stracenie zbędnych kilogramów, usłyszeć najnowsze plotki. W drugiej części imprezy w ramach koncertu piosenek Tango wystąpił artysta, muzyk, aktor, performer z Barcelony. Wykonywał utwory a cappella i z akompaniamentem gitary znane i nowe z krajów Ameryki Środkowej i Południowej, hiszpańskie, włoskie,  a także swoje własne kompozycje. Wszyscy bawili się wspaniale, nucąc znane na całym świecie meksykańskie tango „Bésame mucho”

     Imprezę zamykał film zatytułowany „Jestem całością”,  przygotowany przez Grupę Teatralną ze Środowiskowego Domu Samopomocy w Swarzędzu. Motto filmu stanowiła wypowiedź Kena Robinsona:  "Kiedy jesteś w swoim żywiole, czujesz, że robisz to, co powinieneś robić, jesteś tym, kim powinieneś być”.

     Tak więc program rzeczywiście był ciekawy, były zabawne sceny z naszej codzienności, świetny występ artysty muzyka z Barcelony i bardzo refleksyjny film. Każdy znalazł coś dla siebie.

Danuta Wereszczyńska-Choryńska

 

życie 1 życie 2 życie 3 życie 4a życie 6 życie 5a

 

Edukacyjny Podkoziołek

dwcho włącz . Opublikowano w Kultura

          Nasze pokolenie 60+ obowiązkowo uczyło się języka rosyjskiego. Żyliśmy za tzw " żelazną kurtyną", a języki zachodnie w szkołach i na uczelniach,traktowane były mówiąc kolokwialnie "per noga". Po 1989r, a szczególnie po wejściu Polski do UE, Europa i świat,w dużym stopniu stanęły otworem. Nasze dzieci ruszyły do Europy znajdując tam pracę,atrakcyjne zarobki, a wielu z nich swoje miejsce na Ziemi. Pozakładali rodziny,porodziły się im dzieci (nasze wnuki), a one mieszkając w Anglii, Irlandii,Niemczech itd.,mówią biegle w miejscowych językach. Dzieci kochamy ,pragniemy mieć bliski kontakt z nimi i dlatego chcemy się uczyć ich języka. Dzięki wycieczkom organizowanym przez biura turystyczne oraz indywidualnym wyjazdom osoby 60+ zaczęły zwiedzać najpierw Europę i świat. My Seniorzy jesteśmy inteligentni,umiemy poradzić sobie w każdej patowej sytuacji. Potrafimy pokazać palcem,że chcemy coś kupić,otrzymać klucz do pokoju hotelowego,ale bez znajomości języka obcego ( głównie angielskiego) czujemy się jak ”dzieci we mgle” i boimy się zgubić w obcym mieście. Dlatego cieszymy się, że są organizowane przez OPS zajęcia aktywizujące nas do nauki. Kursy języków obcych oraz spotkania  oswajanie językowe cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. I choć prawda bywa dotkliwa- nie jest łatwo,pamięć już nie tak sprawna ,a i chęci do nauki czasami maleją, zwyczajnie się nie chce. Trudno spamiętać ,że dany wyraz wymawiany jest inaczej niż napisany. Powoli,powoli nasz przysłowiowy „Polisz Inglisz” nabiera formy. Prawidłowo uczy nas wymawiać  słówka wolontariuszka Karima z Luxemburgu.

           Jest to bardzo ciekawa forma nauki i taka wymiana językowa sprawia,że my także dbamy o to by nasz gość poznał język polski od podstaw. Trochę zazdrościmy,ale cóż młodość ma swoje prawa. Stawiamy na rozwój ,wiemy,że nauka języków wpływa korzystnie na pamięć. Mamy niewielkie osiągnięcia w nauce języka angielskiego. Czujemy się motywowani do dalszej nauki i w nagrodę otrzymaliśmy „lekcję angielskiego w terenie i na dodatek „na żywo” .

        Konwersacja przy, której było ogrom śmiechu odbyła się w kawiarni ”Zdrowa Domowa” 25 lutego 2020r z udziałem naszej instruktorki p .Małgorzaty i wolontariuszki Karimy. Weszliśmy w rolę studentów, a przygotowane ściągi nie zawiodły bo wiedzieliśmy, że warunkiem zamówienia jest osobiste złożenie dania i to  w języku angielskim. Let’s do it!. Weszliśmy z impetem było dużo śmiechu, miła atmosfera ,a najważniejsze kelner -młody człowiek rozumiał nas i doskonale mówił po angielsku.

Teresa Stopczyńska - CAS

 

podkoziolek 1 podkoziolek 2

podkoziolek 3

 

Impreza w Centrum Aktywności Seniora

dwcho włącz . Opublikowano w Kultura

      W piątek, 28 lutego br.  w Centrum Aktywności Seniora miało miejsce ciekawe spotkanie. Po informacjach wprowadzających głównego reżysera imprezy Mai Olejnik (aktorki i instruktorki prowadzącej oba występujące zespoły teatralne) na scenę wkroczyła Grupa Teatralna Z UKOSA, której członkinie zaprezentowały krótki spektakl „Jak to w życiu”.

      Akcja działa się na  bazakru, bo tam można spotkać każdego, kupić ładną bluzkę, pójść na kawę, wysłuchać problemów z nowym mieszkaniem, z poszukiwaniem najlepszej diety na stracenie zbędnych kilogramów, usłyszeć najnowsze plotki. W drugiej części imprezy w ramach koncertu piosenek Tango wystąpił artysta, muzyk, aktor, performer z Barcelony. Wykonywał utwory a cappella i z akompaniamentem gitary znane i nowe z krajów Ameryki Środkowej i Południowej, hiszpańskie, włoskie,  a także swoje własne kompozycje. Wszyscy bawili się wspaniale, nucąc znane na całym świecie meksykańskie tango „Bésame mucho”

      Imprezę zamykał film zatytułowany „Jestem całością”,  przygotowany przez Grupę Teatralną ze Środowiskowego Domu Samopomocy w Swarzędzu. Moto filmu stanowiła wypowiedź Kena Robinsona:  "Kiedy jesteś w swoim żywiole, czujesz, że robisz to, co powinieneś robić, jesteś tym, kim powinieneś być”.

      Tak więc program rzeczywiście był ciekawy, były zabawne sceny z naszej codzienności, świetny występ artysty muzyka z Barcelony i bardzo refleksyjny film. Każdy znalazł coś dla siebie.

Danuta Wereszczyńska-Choryńska

 

WYCIECZKA DO ŚMIEŁOWA

W.R włącz . Opublikowano w Kultura

     W dniu 17 lipca 2019r. odbyła się zaplanowana na 2019 r. wycieczka seniorów do Muzeum im. Adama Mickiewicza znajdującego się w pałacyku w Śmiełowie. O godz. 9.00 podjechał autokar pod siedzibę Ośrodka, którym 40 seniorów z Klubów Młodych Duchem i Dziennego Domu Seniora Wigor wyruszyło do Śmiełowa. Humory, jak zawsze, wszystkim dopisywały. Po przyjeździe na miejsce podzielono nas na dwie grupy. Jedna grupa zwiedzała pałac, a druga szczegółowa analizowała wątki „Pana Tadeusza” związane ze Śmiełowem i Wielkopolską , potem nastąpiła zmiana grup.

     Dowiedzieliśmy się, że pałac składa się z willi w kształcie prostokąta połączonej półkolistymi galeriami z oficynami. Pierwotnie należał do rodu Gorzeńskich, a następnie do Chełkowskich, którzy zmodernizowali gospodarstwo, a w samym pałacu urządzili kolekcję pamiątek związanych z Adamem Mickiewiczem i jego trzy-tygodniowym pobytem w Śmiełowie. Od 1970 r. pałac został przejęty przez Muzeum Narodowe w Poznaniu, które przeprowadziło remont i w 1975 r. otworzyło swój oddział - Muzeum im. Adama Mickiewicza w Śmiełowie. W muzeum zgromadzone są obrazy, rzeźby, druki, dzieła wydane w różnych językach i wyroby rzemieślnicze związane z Adamem Mickiewiczem.

     Osobny pokój poświęcony jest A. Mickiewiczowi , pozostałe „Panu Tadeuszowi”, „Dziadom” i rodzinie Chełkowskich. Podziwialiśmy pięknie malowane wnętrza, oryginalne 200 - letnie parkiety dębowe, rzeźbione i inkrustowane meble czy oryginalne piece kaflowe. Następnie przeszliśmy do zabytkowego parku otaczającego pałac z ogródkiem Zosi i pomnikiem Mickiewicza. To była wspaniała wycieczka i już teraz wiemy, jaką inspiracją do napisania „Pana Tadeusza” był dla Mickiewicza pobyt w Śmiełowie. Pełni wrażeń i intelektualnych ciekawostek wracaliśmy do Swarzędza. Dziękujemy organizatorom.

B.Ciećka - KMD Słoneczny wiek

 

IMG 0123 IMG 0096     IMG 0098 IMG 0109   IMG 0137  
  IMG 0143   IMG 0164   IMG 0166   IMG 0172  
         

Przepis seniorów na udany piątek

W.R włącz . Opublikowano w Kultura

      W piątek (19.07.2019 r.) pojechaliśmy na wycieczkę do Poznania. Rogalowe Muzeum mieści się na Starym Rynku, w renesansowej XVI-wiecznej  kamienicy. Podczas spotkania z rozgadanymi mistrzami wypieków, poznaliśmy wszystkie etapy wypiekania rogali świętomarcińskich. Z zainteresowaniem wysłuchaliśmy opowieści o Poznaniu i o tym skąd się wzięły rogale. Prowadzący opowiedział historię św. Marcina i wyjaśnił dlaczego rogale mają akurat taki kształt. Obejrzeliśmy  krótki film o historii Poznania. Z zaciekawieniem słuchaliśmy prowadzącego mówiącego gwarą poznańską, co u wielu z nas wywoływało uśmiech, ponieważ wiele osób pochodzi z Wielkopolski i dobrze zna słowa takie jak mela, szczun, bejmy czy plyndze.

    Muzeum usytuowane jest naprzeciwko Ratusza, dzięki czemu przez okna o godzinie 12 oglądaliśmy słynne poznańskie koziołki i wysłuchaliśmy hejnału. Wycieczka dobiegła końca. Ileż pięknych, nieznanych miejsc warto jeszcze odwiedzić w naszym życiu….

 

Maryla Pinczewska - KMD

 

20190719 120818 20190719 112038 20190719 105409 20190719 105248  

Wernisaż prac malarskich seniorów

W.R włącz . Opublikowano w Kultura

 

     13 czerwca w Centrum Aktywności Seniora odbył się wernisaż prac malarsko-rysunkowych seniorek, uczestniczących w zajęciach artystycznych. Wernisaż otworzył wystawę, na której pokazywałyśmy szerszej widowni dzieła, które powstały w minionym roku. Zaprezentowane zostały różnorodne tematy podejmowane na zajęciach- martwa natura, pejzaż, architektura, portret.

 

Obrazy wykonane były też za pomocą różnych technik, które przyswajałyśmy sobie podczas cotygodniowych spotkań. Oglądać można było więc popisy akrylu, farby olejnej, pasteli suchych i olejnych oraz ołówka. To ten ostatni, pomimo swojej prostoty wzbudził w publiczności największy podziw. Sam wernisaż uświetnił dokonania kursantek i był możliwością zaprezentowania dużego artystycznego progresu, który dokonał się w uczestniczkach zajęć rysunkowo-malarskich. Wszystkie prace wzbudziły głęboki zachwyt i były fizycznym dowodem na rozwijające się talenty. Mamy nadzieję, a właściwie głębokie przekonanie że to dopiero początek fascynującej przygody ze sztuką, oraz że takich wystaw będzie w przyszłości jeszcze wiele.

 

Daria Grajek

 

20190613 110756 20190613 112235 20190613 113248

 

 

Czy koala to miś ?

dwcho włącz . Opublikowano w Kultura

     W poniedziałkowy poranek seniorki z Centrum Aktywności Senior odwiedziły uczniów klasy integracyjnej  SP nr 4  w Swarzędzu. Po wysłuchaniu wierszyków - zagadek dzieci odgadły, że to koale i kangury będą "gośćmi" spotkania. Odnalazły na mapie miejsce ich przebywania i dowiedziały się, że są to torbacze. Znany nam koala wcale nie jest misiem, ale torbaczem, na dodatek strasznym śpiochem, który cały czas przesypia na drzewie eukaliptusowym, żywiąc się jego liśćmi, dzięki którym nie potrzebuje wody. Torbaczem jest też kangur, skoczek o wielkich stopach. Potem czytaliśmy  wiersze o poznanych zwierzętach i próbowaliśmy je naśladować. Wreszcie bardzo zmęczeni, zajęliśmy się  kolorowaniem poznanych osobników farbami. Było wesoło, głośno i kolorowo. Pokolorowane były nie tylko rysunki zwierząt, ale również ławki i rączki, które trzeba było porządnie umyć.

     Zajęcia dobiegły końca, bawiliśmy się wspaniale, dzieci pożegnały nas piosenką. Chyba wszyscy dobrze zaczęliśmy nowy tydzień, mimo nieciekawej aury.

Danuta Wereszczyńska-Choryńska

sp4 03.2019 1 sp4 03.2019 2 sp4 03.2019 4 sp4 03.2019 3

Logo Projektu

Projekt współfinansowany przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej