Pociągiem retro do Poznania
Jest sobota 13 lipca br., godz. 12:00 - dworzec PKP w Swarzędzu. Spora grupa członków z klubów senioralnych naszego Miasta, jak i mieszkańców w różnym wieku - rodzice z dziećmi biegającymi i w wózkach oraz młodzież, z wzrastającym napięciem czekała na wjazd zabytkowego pociągu. Prawie z kolejarską punktualnością, z gwizdem i świstem pary wtoczyła się lokomotywa - staruszka, ale wypucowana, błyszcząca, pachnąca spalanym węglem, słowem lifting bez zarzutu. Wagony wyremontowane, czyściutkie, pachnące drewnem - gotowe na przyjęcie pasażerów, by przewieźć ich ze Swarzędza przez Poznań do Wolsztyna, gdzie znajduje się stara parowozownia.
Seniorzy wybrali trasę krótszą, do Poznania. W trakcie trwającej prawie 1/2 godz. podróży mijaliśmy Franowo, Starołękę, Poznań Dębiec, i jak w wierszu Tuwima - stukało, pukało, gwizdało i sunęło przez pola, łąki, las i przez most. Wszystkie miejsca zajęte - biletów tyle ile siedzisk - więc żadnego podawania sobie dzieci przez okno i bagażu nie było, ale pasażerowie, oczywiście ci starsi wspominali z rozrzewnieniem tamte czasy.
Mimo twardych siedzeń, które boleśnie dały się we znaki naszym kościom, podziwialiśmy z zainteresowaniem mijane widoki a i duże wrażenie zrobiły na wszystkich ogromne ilości kontenerów czekających we Franowie na swoją kolej, by ruszyć w Świat - tego na co dzień się nie widzi.
Małe dzieci trochę zaczęły się nudzić - bo to nie one prowadziły lokomotywę, jak to ma miejsce w domu na dywanie, a młodzież zanurzyła się w telefonach wystukując wiadomości z ostatniej chwili, by wysłać je w Świat. Natomiast my - starsi wspominaliśmy nasze podróże w ścisku i gwarze, a przede wszystkim tak jakby gwizdek konduktora nakazujący ruszenie pociągu w trasę, był również sygnałem do rozpakowywania wałówki na podróż. Ach te zapachy jajek na twardo, kanapek z kiełbasą i syk otwieranych butelek z oranżadą. Ach te czasy. Ale bez przesady - 1/2 godziny wystarczy. Teraz w wagonach może jest duszno, bo okna nie można otworzyć, a klimatyzacje szlag trafił, ale pod pupą jest miękko, można się zdrzemnąć, bo nikt nie rozmawia zatopiony w laptopie czy innym ustrojstwie.
Wracając z Poznania do Swarzędza Kolejami Regionalnymi, jeszcze dobrze się nie rozsiadłam wygodnie - już trzeba było wysiadać. Mimo wszystko warto sobie przypomnieć, a młodym ludziom namacalnie pokazać jak to dawniej podróżowało się na wakacje i nie tylko. Zmiany są dobre jeśli na lepsze i trzeba iść z duchem czasu, ale wspomnienia mają swoją wagę sentymentalną, która pozostanie niestety już niedługo tylko w opisach literackich i wśród pasjonatów starych kolei.
Halina Begier - KMD Stokrotki